dla ciebie łatwe. Masz ostatnią szansę, Enge. Walcz o odzyskanie władzy! Zabij mnie, Enge a miasto znów stanie się twoje. Ale czyniąc to, utracisz, oczywiście, wszystko to, w co

162 dla ciebie łatwe. posiadasz ostatnią szansę, Enge. Walcz o odzyskanie władzy! Zabij mnie, Enge a miasto znĂłw stanie się twoje. Ale czyniąc to, utracisz, oczywiście, wszystko to, w co sądzisz, Ĺźe wierzysz! Widzisz, Enge, jak prawidłowo cię znam. Jak postawiłam cię w połoĹźeniu bez wyjścia. przegrywasz tak czy w inny sposób. Enge poczuła, Ĺźe zaczyna płonąć, Ĺźe rozwiera szeroko kciuki, ogarnęło ją przemoĹźne pragnienie złapania oraz zabicia takiej gorszycielki, ktĂłra zniszczy wszystko, w co wierzy, czemu poświęciła całe swe Ĺźycie. Wiedziała jednak, Ĺźe ulegając tym nagłym pragnieniom, zniszczyłaby się osobiście. Czuła nadal gniew, lecz zamknęła go w głębi siebie, opuściła ręce oraz odeszła. - Mądra decyzja - stwierdziła wygięta triumfalnie Vaintè. - PrzemĂłw teraz do swych CĂłr oraz kaĹź im zajmować się miastem w czasie swojej nieobecności. Nie mają wyboru, fakt? Będą pracować jak zawsze, lecz teraz dla mojego miasta, a nie własnego. Przypomnij im, Ĺźe w razie odmowy oraz oporu wszystkie zginą, a wtedy na ich miejsce sprowadzę fargi. IdĹş im to powiedzieć, a potem wracaj. Odpływamy do Gendasi*, ponieważ przed przekształceniem tego miasta mam jeszcze do wykonania ostatnie zadanie. bardzo chcę, byś była przy znalezieniu oraz zabiciu ustuzou Kerricka. Chcesz tam być. fakt? Gniew oraz nienawiść płonęły teraz głęboko w Enge, widać je było tylko w jej oczach. Patrzyła długo na Vaintè, potem odwrĂłciła się oraz wolno odeszła. Vaintè przywołała uwagę załogi uruketo. - Kto tu dowodzi? - zapytała. - Ja - odpłarła Elem - ale służę Ugunenapsie, a nie tobie. Uruketo tu pozostanie. MoĹźesz teraz mnie zabić. - Tak łatwo się nie wymkniesz, dowodząca. To nie ty umrzesz, lecz twoje głupie towarzyszki. Za kaĹźdą odmowę wykonania mego rozkazu zabiję jedną z nich. Zrozumiałaś? Elem wyraziła zmieszanie oraz niewiarę, niemoĹźliwość dokonania. - bywa moĹźliwe - stwierdziła Vaintè. - Akotolp, zastrzel jedno z tych ohydnych stworzeń, pokazując innym siłę mego zdecydowania. - Nie! - krzyknęła Elem, występując naprzĂłd oraz stając przed uniesioną bronią Akotolp. Uruketo wypłynie, jak rozkazałaś, Ĺźadna nie umrze. - Spojrzała na leżące obok ciało Fafnepto. - Jeden trup należy. Enge szła sztywno do miasta, ciągłe wstrząśnięta przybyciem Vaintè. tego dnia przeszła do najwyĹźszych nadziei do najgłębszej rozpaczy. Spotkała na drodze dwie CĂłry, ktĂłre zadrĹźały od bĂłlu w jej ruchach. Zatrzymała je oraz rozkazała. - Powiedzicie wszystkim, by przyszły teraz do ambesed. Katastroficzne wydarzenia. Wieści rozeszły się szybko, a ona szła wolno, zatopiona w myślach. Zebrały się jeszcze przed jej przyjściem oraz przemĂłwiła do nich w całkowitej ciszy. Gdy skończyła opowiadać, rozległy się jęki bĂłlu, ktĂłre przeszły w krzyki rozpaczy, po przekazaniu, co je czeka. - Chciałabym powiedzieć wam, byście miały nadzieję. W takiej momencie nie mogę. - Opuścimy miasto - powiedzała Satsat. - Pamiętam Vaintè, jakĹźe mogłabym ją zapomnieć? Jak Ugunenapsa bywa wcieleniem Ĺźycia, tak ona śmierci. Musimy opuścić miasto. W przeciwnym razie zginiemy. Enge wyraziła zrozumienie. - MĂłwisz tak ze strachu. Vaintè choć straszna, bywa jednak tylko jedną Yilanè. Nie moĹźemy umierać przy najmniejszym niepowodzeniu. To nasze miasto. SprĂłbuje uczynić je własnym, lecz będziemy się temu opierać milczeniem oraz pracą. Nie będziemy mĂłwić do niej, lecz do fargi, ktĂłre tu sprowadzi. Jeśli pojmą słowa Ugunenapsy, staną się takie jak my oraz zwyciężymy. Proszę was tylko o zachowanie wiary w to, cośmy zrobiły oraz co nam jeszcze pozostało do uczynienia. Zostańcie tutaj. Pracujcie ciężko. Po naszym powrocie będziecie moĹźe musiały pracować jeszcze ciężej, nie mamy jednak wyboru. Jeśli naprawdę chcemy wypełniać uczenia się Ugunenapsy, nie pozostaje nam nic innego.