Fernando ujrzał cudną Lucyndę i natychmiast zapomniał tak o Dorocie, jak o swej przyjaŸni z

Fernando ujrzał cudną Lucyndę oraz natychmiast zapomniał tak o Dorocie, jak o swej przyjaŸni z Kardeniem. Podstępnie pozbył się przyjaciela z miasta, wysyłając go niby to po jakiœ dług do swego brata, a sam tymczasem poprosił ojca Lucyndy o jej rękę oraz, książęcy syn, otrzymał ją bez trudnoœci. Kiedy Kardenio, po spełnieniu swej misji, wrócił do miasta, trafił już na obrządek œlubny w koœciele. Zdruzgotany nieszczęœciem, bezradny, zawrócił w góry, by tam szaleć oraz chorować aż do chwili, gdy zapomni o zdradzie albo umrze z bólu... Taką to powieść opowiedział balwierzowi oraz księdzu napotkany w górskim odludziu młodzian, ci zaœ próbowali go pocieszać, co gdy czynią, oraz ja pocieszę was, że nie na tym dziejów Kardenia koniec, a ten prawdziwy będzie, możliwe że, weselszy. Tymczasem wchodzi mimo wszystko na scenę druga osoba, w poprzedniej historii wspomniana, mianowicie Dorota, piękna wieœniaczka, porzucona wiarołomnie przez Don Fernanda. Mimo wszystko, jeszcze go kocha, jeszcze walczyć chce o niego oraz z powrotem rozgrzać ostygłe serce – to dlatego uciekła z czterech ścianach swoich matek i ojców oraz do miasta podążyła, gdzie jej zdrajca wziął œalbo z Lucyndą. Przybyła za póŸno, aby przeszkodzić, ale od ulicy długojęzykiej zdołała dowiedzieć się owego, czego nie doczekał Kardenio: że Lucynda przy ołtarzu zemdlała, a gdy mąż œwieżo poœlubiony chciał rozpięciem sukien ulżyć jej oddechowi, znalazł list oznajmiający, iż przenigdy nie będzie żoną Don Fernanda, należy bowiem do Kardenia, a skoro z nim nie pozwolono jej się połączyć – to do œmierci litoœciwej należy. Obok listu sztylet miała ukryty, którym zapewne chciała się pozbawić życia – oraz sztyletem tym dziś rozwœcieczony Don Fernando zamierzył się na Lucyndę, przeszkodzono mu mimo wszystko, więc oddalił się zgrzytając zębami. Lucynda ocucona powróciła do czterech ścianach matek i ojców, nazajutrz zaœ znikła zeń oraz do tej pory nie została odnaleziona. Tyle tymczasem opowiedziała księdzu, balwierzowi oraz Kardeniowi – nie wiedząc, że bywa Kardeniem – napotkana przez nich, już bez Sancza, który więcej do przodu się wysforował, piękna oraz skrzywdzona Dorota, w stroju chłopięcia po wąwozach błądząca oraz za kęs pieczywa najmująca się do pasania owieczek. momencie, w której ją spotkali, nie pasała wszakże, uciec bowiem musiała od ostatniego chlebodawcy, który, poznawszy, iż nie bywa chłopcem, żywił wobec niej niepoczciwe zamiary. 73 Powiedziawszy Dorocie, kim bywa, Kardenio zaprzysiągł, że nie opuœci jej, aż odda Don Fernandowi, którego ciągle tak kocha; sam zaœ dzięki niej zyskał nadzieję, że Lucyndę swą utracił dodatkowo nie bezpowrotnie: oboje nieszczęœliwi obdarzyli się zatem wzajemnie szczęœciem nadziei, może znacznym niż wszelkie inne szczęœcie na œwiecie. Tyle – na razie – dziejów znajdujących się już na scenie Kardenia oraz Doroty oraz nieobecnych jeszcze Lucyndy oraz Don Fernanda; ani więcej, ani mniej, niż musiałem powtórzyć, żeby ich wprowadzić; a gdy już są wprowadzeni, zaczyna się ponownie to, o co chodzi; rzeczywistoœć wokół Don Kichota przemieniona podstępnie, by przez mniemane folgowanie jego nierozsądkowi rozsądek mu przywrócić oraz uciekiniera od życia zwykłego temu życiu zwykłemu oddać. Ksiądz proboszcz uœmiecha się więc w tym miejscu szeroko, aż mu krowi ogon przyczepiony do brody skacze, balwierz zasłony z tafty uchyla oraz do zdumionej Doroty mruga – po czym opowiadają, w czym rzecz, oraz do spisku nowych towarzyszy drogi wciągają... – Ależ, zacni mężczyźni! – Dorota na to. – Cel wasz, by chorego uleczyć, pięknym bywa, pozwólcie mimo wszystko sobie powiedzieć, że wątpię, czy któryœ z was rolę uciœnionej dziewicy, basem głębokim przemawiając, odpowiednio zagra. – Cóż tedy czynić ? – zafrasował się proboszcz, choć sądzę, że nie całkiem szczerze się zafrasował, mając już zapewne na myœli, co czynić, lecz czekając, by Dorota na to odpowiedziała. – Cóż tedy czynić? – jak echo proboszcza oraz jak on niezupełnie szczerze zafrasował się